Europejskie banki, św. Augustyn i lustracja aktywów
Większe bezpieczeństwo banków to niższy oczekiwany zwrot na kapitale i prawdopodobnie mniej aktywów, w tym kredytów – pisze ekspert z PKO BP.
Mariusz Adamiak
Panie, ześlij mi łaskę wstrzemięźliwości, ale jeszcze nie teraz – wołał św. Augustyn w IV wieku. Apel ten jak ulał pasuje do współczesnego sektora bankowego w strefie euro. Niby wszyscy pragną, żeby trafił na drogę cnoty, ale może niekoniecznie od razu, bo zbyt szybkie nawrócenie mogłoby się okazać gwoździem do trumny eurolandu.
W ostatnich latach niewiele jest branż traktowanych przez opinię publiczną z podobną dezaprobatą jak bankowa. Przypisywana jej niepohamowana chciwość służy jako proste i społecznie popularne wyjaśnienie przyczyn wybuchu kryzysu finansowego. Bez wątpienia banki mają za co uderzyć się w piersi, ale rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Świat przez ponad dwie dekady przed wybuchem kryzysu korzystał ze spektakularnego boomu kredytowego. Kredyt przekładał się zaś na popyt i w konsekwencji na wzrost gospodarczy. Dzięki niemu społeczeństwa zachodnie osiągnęły niespotykany w dziejach poziom życia, a na fali dobrej koniunktury wypłynęły także rynki wschodzące.
Ożywienie nie nastąpi, dopóki kredyt nie zacznie z powrotem płynąć w gospodarce
Mniejsza zresztą o to, kto zawinił – chciwe banki, pozbawieni wyobraźni regulatorzy czy nieroztropni kredytobiorcy–konsumenci. Pewnie wszyscy po trochu. Dzisiaj ważniejsze jest pytanie, jakie zmiany systemowe wprowadzić, aby do podobnych kryzysów nie dochodziło, a jednocześnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta