Dobra rozrywka czy chała
Film „Disco polo”, który w piątek wchodzi do kin, wzbudza skrajne oceny recenzentów „Rzeczpospolitej”.
Pro
Marcin Kube
To nie jest realistyczny film o latach 90., lecz udana fantazja o polskim kapitalizmie. Bajka o tym, że każdy miał swoją szansę. A skoro wiemy, że to nieprawda, to co pozostaje? Niech żyje zabawa.
Preria, kaktusy, piach i lektor czytający wstęp głosem Tomasza Knapika. W tle słychać „You're a Woman, I'm a Man" grupy Bad Boys Blue. I chociaż to niemieckie disco zza Odry, śpiewane jest po angielsku. Tak zaczyna się prolog baśni o latach 90. XX wieku w Polsce.
Wiertło ryje w twardej ziemi, po czym tryska strumień czarnej ropy. Twórcy filmu „Disco polo" Maciej Bochniak i Mateusz Kościukiewicz twierdzą, że naftą lat 90. była właśnie ta muzyka, która prostym chłopakom i dziewczynom przyniosła sławę i wielkie pieniądze. A słuchaczom obietnicę lepszego życia. Bardziej realną i mniej wymagającą niż reformy Balcerowicza. A że nie do końca spełnioną, to już inna rzecz.
Media przynajmniej raz na dwa lata ogłaszają zmartwychwstanie disco polo, a prawda jest taka, że ono nigdy nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta