Ministrowi potrzebny kalkulator, a nie pistolet
Przez całe dekady uważało się, że sprawiedliwość nie ma ceny. To archaiczne w gospodarce rynkowej podejście skutkuje osobliwą kondycją sądownictwa – zauważa prawnik.
Czy minister ekonomista dostrzeże niezwykle pilną potrzebę „ekonomizacji wymiaru sprawiedliwości"? Będzie umiał wskazać źródła gigantycznego marnotrawstwa sędziowskiej i obywatelskiej energii, zbędnych wydatków „inwestycyjnych" oraz pozornych oszczędności? Czy potrafi odnieść się do stawek za „roboczogodzinę" sędziów, biegłych, sekretarzy, ekspertów? A także komorników?
W ostatnim ćwierćwieczu, a i wcześniej, także uważało się, że sprawiedliwość nie ma ceny. To archaiczne i nieuzasadnione w gospodarce rynkowej podejście skutkuje osobliwą kondycją władzy sądowniczej.
Okiem księgowego
Z jednej strony liczne sądy ulokowano w marmurowo-szklanych, często fantazyjnych gmachach. Wzniesionych z niezrozumiałym rozmachem. Albo też niefunkcjonalnych w stopniu, który ociera się o niegospodarność i inżyniersko-projektową amatorszczyznę. Z drugiej strony sądownictwo skąpi na przesyłki, czym słusznie naraża się na skargi. A do tego oszczędza na płacach pracowników administracji – nie bacząc, że różnice w obciążeniu zarówno szeregowych pracowników, jak i sędziów mogą wynosić kilkaset procent. Należy do tego dodać gomułkowski system opłat, który jest pozorną ofertą „tanich linii" – dla najbardziej potrzebujących oraz teoretycznie ubogich. Podobnie funkcjonuje system ministerialnych stawek dla zawodowych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta