Polskie progi i cała nędza świata
Lewica z zasady dostaje gęsiej skórki, gdy słyszy „wojna cywilizacji". I odrzuca ten koncept, upatrując w nim zastosowania kryteriów nienowoczesnych, a więc automatycznie niesłusznych – pisze publicysta.
Decyzja rządu niemieckiego o przywróceniu kontroli na granicy z Austrią zmienia wszystko w europejskiej dyskusji o imigracji. Niemcy nie wytrzymały ciężaru własnej polityki totalnego otwarcia. Ale ten – dosyć trywialny – powód zmiany ich kursu pokazuje, jaki jest problem wielkich liczb w kwestii imigranckiej. Przecież Niemcy już dawno zadeklarowały, że są gotowe w tym roku przyjąć u siebie 800 tys. imigrantów. To wielokrotnie więcej, niż ogłaszały inne rządy. A jednak rząd, który nie tylko deklarował, ale i faktycznie prowadził politykę pełnego otwarcia, został zmuszony do kroku nad wyraz drastycznego: radykalnego zastopowania nie tylko tej polityki, ale i czasowego zawieszenia jednego z fundamentów zjednoczonej Europy, co jeszcze niedawno wydawało się niewyobrażalne. Jak to wytłumaczyć?
Wyjaśnienie tej sprawy ma, moim zdaniem, walor szerszy, pozwala wiele zrozumieć w kwestii imigranckiej w ogóle, nie tylko tę zmianę niemieckiego kursu. Pozwala, byle tylko chcieć o tym rozmawiać z dobrą wiarą. Otóż na siatkę wartości (powinność pomocy ludziom w potrzebie, niezależnie od kraju pochodzenia, rasy, religii itp.) nakłada się tutaj siatka możliwości. O ile wartości pozostają niezmienne, o tyle możliwości kraju przyjmującego zmieniają się w zależności od różnych czynników. A niebagatelnym wśród nich jest czynnik liczby przybyszów.
Czy Polska miałaby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta