Armia Czerwona do Czerwonego Boru
Potrzebujemy miejsca, w którym zdemontowane monumenty zostaną złożone, wyeksponowane i opisane. Wyeksponowane jednak nie jako pomniki, lecz eksponaty muzealne – pisze historyk.
Kilkanaście miesięcy temu, po wielu latach przerwy, do dyskursu wróciła kwestia usunięcia z przestrzeni publicznej pomników upamiętniających ustrój totalitarny. Niewątpliwie duża w tym zasługa społecznych inicjatyw lokalnych. Dzięki nim, a także przy współpracy instytucji państwowych (w tym IPN), udało się usunąć z ulic i parków kilka monumentów.
Szczególnie ważna była decyzja samorządowych władz Pieniężna, a przede wszystkim jego burmistrza Kazimierza Kiejdo, która doprowadziła do demontażu pomnika Iwana Czerniachowskiego. Niewątpliwie był to impuls, który pozwolił nagłośnić wiele podobnych problemów w Polsce. Wciąż pojawiają się bowiem inicjatywy, które mają na celu demontaż pomników upamiętniających Armię Czerwoną oraz działaczy i dygnitarzy komunistycznych. W ostatnim czasie „Rzeczpospolita" donosiła, że policzone są już dni medalionu przedstawiającego Stalina, który straszy w lubuskiej Cybince.
Nie wysyłać do Moskwy
Niedoceniany jest jeden problem: co robić z usuniętymi pomnikami? Te, które zdemontowano na przełomie lat 1989 i 1990, w niewielkiej części znalazły swoje miejsce w Galerii Socrealizmu Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Można tam zobaczyć lubelskiego Bieruta, poronińskiego Lenina, włocławskiego Marchlewskiego. Największy Lenin – nowohucki – popłynął do Szwecji. Warszawscy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta