Portale kontra hotele: czas na „dobrą zmianę”
Polacy, tak jak Niemcy i Francuzi, powinni zrozumieć, że należy chronić rynek hoteli przed finansowym drenażem przez portale rezerwacyjne – pisze ekspert.
Krzysztof Szadurski
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) nazywa ich przedsiębiorcami prowadzącymi internetowe platformy rezerwacji zakwaterowania, w żargonie hotelarzy to OTAs, czyli Online Travel Agents (agenci stale pośredniczący za wynagrodzeniem przy zawieraniu przez internet z gośćmi hotelowymi umów na rzecz dających zlecenie hoteli).
Spośród OTAs najskuteczniejszymi okazały się Booking.com, Expedia i HRS. W krótkim czasie stworzyły globalny oligopol na rynku rezerwacji zakwaterowania przez internet. Hotelarze bezradnie obserwowali, jak rosną dwucyfrowe prowizje ich pośredników i kurczy się liczba konkurujących ze sobą OTAs.
Prawo sprzyja pośrednikom
Przyczyna dominacji kilku OTAs nad blisko milionem obiektów na całym świecie ma charakter prawny. Chodzi o narzucaną hotelom w umowach adhezyjnych tzw. klauzulę najwyższego uprzywilejowania (most favoured nation clause, MFN). Zgodnie z nią hotele gwarantują OTAs nie mniej korzystne niż w pozostałych kanałach dystrybucji: ceny pokoi, ich dostępność, a także warunki rezerwacji i jej anulowania. Powyższe uwarunkowania współpracy sprawiają, że powszechnie stosowana klauzula MFN ma negatywny wpływ na konkurencję i konsumentów.
Hotele nie mogą bezpośrednio w internecie konkurować ceną swoich usług, a jedynie za pośrednictwem. Nie mają też możliwości oferowania...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta