Igrzyska przed telewizorem to będzie dziwne uczucie
Największe olimpijskie święto było w Sydney. Mieszkałem tam przez półtora roku. Wynajęliśmy dom. Czuło się, że cała Australia żyje tymi igrzyskami – wspomina swoje olimpijskie Mateusz Kusznierewicz, starty żeglarz, złoty medalista z Atlanty.
Rz: 20 lat temu o tej porze przygotowywał się pan do swojego olimpijskiego debiutu. Moje pokolenie nie pamięta igrzysk bez Mateusza Kusznierewicza. A jak pan się odnajduje w tej nowej rzeczywistości?
Mateusz Kusznierewicz: Jakiś czas temu wybrałem się do lekarza, żeby mnie przygotował na tę chwilę, kiedy pierwszy raz od dawna obejrzę igrzyska w telewizji (śmiech). Żartuję oczywiście, ale prawda jest taka, że to będzie dziwne uczucie. Pięć olimpijskich startów, 20 lat na tak wysokim poziomie – to była cudowna przygoda.
Mamy jednak jedno życie, a ja obiecałem sobie, że spróbuję w nim różnych rzeczy. Dlatego ten etap kariery zamknąłem po igrzyskach w Londynie. W Rio będę się przyglądał starym kolegom, ale i też nowej gwardii.
Przeżyjmy to jeszcze raz. Do Atlanty jechał pan jako debiutant, a wrócił ze złotem w klasie Finn, pierwszym w historii polskiego żeglarstwa. Od sukcesu mogło przewrócić się w głowie.
Były takie momenty, gdy niewiele do tego brakowało. W ciągu kilku miesięcy poznałem wyjątkowych i bardzo ciekawych ludzi biznesu, kultury, polityki. Codziennie wychodziłem na jakąś kolację, brałem udział w różnych wydarzeniach. Całe szczęście, w porę włączył mi się bezpiecznik i powiedziałem sobie: „dość!". Myślę, że dużo pomogli mi moi rodzice i znajomi. Pilnowali, by woda sodowa nie uderzyła mi do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta