Kupcie „mi” czy „sobie”? O powierzaniu czynności prawnych
Życzenie wyrażone np. komuś idącemu do sklepu w formule słownej: „kup mi bułki", to zlecenie powierniczego nabycia rzeczy ruchomych. Jest powszechne i bynajmniej nie naganne.
Przed niedawnymi jeszcze laty opinia publiczna żywiona była sensacyjnymi informacjami o nabyciu przez państwa K. przez podstawioną osobę wysokiej wartości nieruchomości w Kazimierzu Dolnym. „Wydarzenie" to oceniano co najmniej jako naganne z moralnego punktu widzenia, a nawet za sprzeczne z prawem. Obydwie te sfery – prawa i moralności – są ze sobą ściśle związane (w utworze poetyckim Carmina Horacy pytał retorycznie: quid essent leges sine moribus? (co znaczy, czym byłyby prawa bez obyczajności/moralności?). Warto także zobaczyć przepisy art. 58 § 1 i 2 kodeksu cywilnego. Rozdzielę jednak te sfery i przedstawię przywołane wydarzenie w możliwie czystym aspekcie jurydycznym.
Instytucja powierniczych czynności prawnych (opisywana w mediach czynność miała mieć taki właśnie charakter) ma bardzo odległą proweniencję, sięgającą czasów klasycznego prawa rzymskiego. Jej istotą było przeniesienie przez zbywcę na inną osobę własności rzeczy lub innego prawa, z zastrzeżeniem, że nabywca będzie korzystać z przedmiotu umowy w ściśle określony sposób, a następnie przeniesie tenże przedmiot z powrotem na zbywcę lub wskazaną przez niego osobę trzecią. Pierwotnie zastrzeżenie, o którym mowa, nie korzystało z żadnej ochrony prawnej, opierało się więc na zaufaniu (fides, fiducia), że nabywca dobrowolnie wykona zobowiązanie zawarte w udzielonym przyrzeczeniu (z tego też powodu przedmiotowa konstrukcja prawna nosiła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta