W sprawach beznadziejnych warto podważać pewniki
Najważniejsze jest przyjęcie postawy poszukiwacza, który pracowicie szpera w sprawie, nie wyciągając zawczasu wniosków. Lepiej nie wiedzieć niż się wymądrzać i wpaść na błędny trop.
Rz: Podobno wygrywa pan w sądzie sprawy, których nie da się wygrać?
Piotr Staroń, radca prawny: Tak się składa, że większość mojej dotychczasowej kariery to sprawy „beznadziejne". Jako aplikant obejrzałem amerykański film „Erin Brockovich" i pomyślałem sobie, ze skoro kobieta bez wykształcenia prawniczego może wygrać beznadziejną sprawę z wielką korporacją, to ja też powinienem tak dociekać prawdy. Inaczej wyrzucą mnie z każdej kancelarii, o ile w ogóle mnie do jakiejś przyjmą. Na początku oczywiście trafiały mi się z reguły sprawy, którymi inni już nie mogli już lub nie chcieli się zajmować, a ja nie byłem nigdy wybredny. Nauczyłem się sobie z nimi radzić.
Jakim sposobem?
Szukając dowodów i pomysłów, powtarzałem sobie, jak w serialu „Przygody psa Cywila", komendę: „szukaj Cywil, szukaj". Nie żartuję. Starannie badałem akta spraw i praktycznie zawsze znajdowałem w nich coś nowego, czego doświadczeni przecież koledzy z kancelarii wcześniej nie dostrzegali. Sam bywałem tym zaskoczony. Teraz mówię tak do młodszych kolegów, gdy zachęcam ich do szukania.
To chyba bywa bardziej czasochłonne niż stosowanie sprawdzonych trików proceduralnych?
Racja, to jest czasochłonne. Ale w ten sposób znajduje się silniejsze argumenty niż triki. Zresztą ja nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta