Doktor Śmierć i karły z Auschwitz
Rodzina Ovitzów, w której siedmioro z dziesięciorga rodzeństwa było karłami, trafiła do Auschwitz-Birkenau w 1944 r. Wszyscy przeżyli obóz, ale do końca życia wspominali obozowy koszmar i doktora Mengele.
Kiedy w ogromnym zamieszaniu, krzyku nawołujących się ludzi, w rozdzierającym płaczu odrywanych od siebie matek i dzieci pojawiły się na rampie karły, esesmani nie wierzyli własnym oczom. Wyjmował je z wagonu jednego po drugim wysoki mężczyzna. Karły, choć ledwo żywe, wciąż wyglądały jak poproszone wprost z koncertu: ubrane kolorowo, w futrach, scenicznie umalowane i ufryzowane kobiety.
Nie jest wykluczone, że ów widok nasuwał niemieckim strażnikom skojarzenia z filmem Walta Disneya „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków", który tuż przed wybuchem wojny wszedł na ekrany europejskich kin. Oto baśniowe postacie właśnie wysiadały na rampie w Auschwitz.
Rodzina Ovitzów z Transylwanii liczyła dziesięć osób. Wszyscy przeżyli obóz zagłady, ponieważ – paradoksalnie – trafili w ręce dr. Josefa Mengele. Z dziesięciorga rodzeństwa aż siedmioro urodziło się z achondroplazją, czyli karłowatością. Gen odpowiadający za tę mutację genetyczną odkryto dopiero w połowie lat 90. XX wieku. Próbował go zdiagnozować 50 lat wcześniej lekarz znany jako Doktor Śmierć lub Anioł Śmierci – Josef Mengele. Korzystając z nieograniczonej władzy, przeprowadzał na więźniach eksperymenty medyczne, redukując trafiających w jego ręce ludzi do statusu żywych preparatów tkankowych. Miał z czego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta