Bardzo gorzki smak złota
Usain Bolt przegrał, ale dla kibiców był zwycięzcą. Mistrz Justin Gatlin przeżył triumf i upokorzenie.
Długo będzie się wspominać, jak Bolt przegrał ostatni bieg na 100 m z Gatlinem. Jak nowy mistrz świata kłaniał się w pas staremu, klękał przed nim, nawet ronił łzę, słuchając gwizdów i buczenia widzów. Londyńska publiczność wybrała bez wahania: ważniejszy jest uśmiech odchodzącego na sportową emeryturę rekordzisty świata z Jamajki niż sukces nawróconego grzesznika dopingowego. To będzie się pamiętać, nie wyniki (Gatlin – 9,92, Christian Coleman – 9,94, Bolt – 9,95) lub walkę na bieżni.
W tę sobotnią noc Bolt długo nie mógł się rozstać ze Stadionem Olimpijskim w Stratford. Wiele minut po biegu bratał się z kibicami, z rodakami, ale nie tylko.
– Udowodniłem, że jestem jednym z najlepszych sportowców. Porażka niczego nie zmienia. Zrobiłem, co mogłem, aby wesprzeć moją dyscyplinę, i sądzę, że stała się lepsza. Trudno się martwić, gdy dostało się od publiczności tak potężną energię. Gatlinowi powiedziałem, że dobrze się spisał, był lepszy – mówił mistrz z Jamajki. Jeśli porażka mu ciążyła, to naprawdę dobrze się maskował.
Organizatorom pozostało zmierzyć się z jeszcze jednym wyzwaniem: uroczystością wręczenia medali sprinterom na 100 m....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta