Miłość w cieniu Orwella
Bodo Kox to reżyser odważny i wyjątkowy, o czym świadczy „Człowiek z magicznym pudełkiem".
barbara hollender
Cztery lata temu Bodo Kox pokazał fabularny debiut „Dziewczyna z szafy". To była historia ludzi wypchniętych na margines życia: dziewczyny w głębokiej depresji, pełnej lęków, chowającej się przed światem w szafie i niepełnosprawnego, coraz bardziej zapadającego się w nicość chłopaka, który ma świadomość swojego odchodzenia.
W tym filmie pozwolił sobie na formalne szaleństwo: zapełniał ekran wielkimi zeppelinami – symbolami wolności, a małe mieszkanie dzięki miłości dwojga outsiderów zamieniało w egzotyczny ogród. To była poruszająca i niebanalna opowieść o delikatności uczuć, o inności, samotności.
Teraz wchodzi na ekrany „Człowiek z magicznym pudełkiem".
– Pod koniec 2012 roku, podczas porządków domowych, znalazłem radio po dziadkach i pomyślałem: „A co by było, gdybym je podłączył, a ono zaczęłoby grać kawałki z lat 50.?". Tego samego dnia, przed snem, miałem już gotowy szkic scenariusza – opowiada Bodo Kox.
Przez lata pomysł ewoluował, wreszcie powstało kino o innej energii niż „Dziewczyna z szafy", ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta