O szewcu, który ośmieszył Prusy
Jesienią 1906 r. w okolicach Berlina doszło do zdarzenia, które zachwiało wiarą mieszkańców całego cesarstwa w doskonałość pruskich instytucji.
Piotr Bożejewicz
Istnieniem miasta Köpenick (właściwie Cöpenick, aż do zmiany pisowni w 1930 r.) przez całe wieki nikt nie zaprzątał sobie głowy, a miejscowość bywała obiektem rozmów głównie wśród gospodyń chwalących sobie tamtejsze pralnie parowe, podobno najlepsze w okolicy Berlina.
Tak było aż do pamiętnej jesieni 1906 r., której wydarzenia w umysłach wielu mieszkańców miasta, a wkrótce Prus i całego cesarstwa, zasiały wątpliwość, czy aby w ich najdoskonalszym państwie wszystko jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. A stąd krok do wywrotowej tezy, czy najczcigodniejsze pruskie instytucje warte są owego bezkrytycznego zaufania, które wpajano Niemcom od maleńkości.
Jednak we wtorkowe popołudnie 16 października 1906 r. koła zębate maszynerii biurokratycznej kręciły się jeszcze bez zakłóceń, aż po trybiki zegarka u kamizelki burmistrza Köpenick. I choć wpół do czwartej po południu wciąż nic nie zakłócało procesu ścierania się biurowych zarękawków, przez skrzypienie piór, stukot liczydeł i szelest okólników już można było usłyszeć złowrogie dudnienie nadciągającego chaosu.
Pacyfikacja magistratu w Köpenick
Wtedy bowiem przez stalowy most na Sprewie wkroczył do miasta niewielki oddział wojska...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta