Dęby i topole taniej wyciąć i zapłacić
Przepisy dotyczące wycinki sprzyjają inwestorom.
Renata Krupa-Dąbrowska
Inwestorzy nie chcą sadzić drzew, bo im się to zwyczajnie nie opłaca. Zmieniły się przepisy i teraz opłaty za wycinkę są bardzo niskie. Miasta biją więc na alarm: za kilka lat polskie aglomeracje mogą być betonową pustynią.
– Jedna z ostatnich nowelizacji ustawy o ochronie przyrody bardzo obniżyła wysokość opłat pobieranych za wydanie zezwoleń na wycinkę drzew – mówi Ewa Olszowska-Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska w Urzędzie Miasta w Krakowie.
Jeszcze dwa lata temu za wycięcie buka o obwodzie pnia 150 cm inwestor musiał zapłacił ok. 17,8 tys. zł, brzozy 8,2 tys. zł, a kasztanowca zwyczajnego 3,5 tys. zł. Rok temu w tych trzech wypadkach było to 75 tys. zł. Obecnie opłata za buk o obwodzie pnia 150 cm wynosi zaś 10,5 tys. zł, brzozy 4,5 tys. zł, a kasztanowca zwyczajnego ok. 2,2 tys. zł.
– W zezwoleniu na wycinkę możemy zaproponować inwestorowi nasadzenie nowych drzew w zamian za te, które planuje wyciąć. Problem jednak w tym, że wartość sadzonek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta