Ofiara kultury odrzucenia
Czy w sytuacji, gdy rodzice Alfiego Evansa nie chcą się poddać, a należący do Watykanu szpital pediatryczny Dzieciątka Jezus w Rzymie chce leczyć chłopca, można to tak po prostu zlekceważyć? – pyta publicysta „Rzeczpospolitej".
Oczy całego świata zwrócone są w tych dniach na szpital Alder Hey w Liverpoolu, gdzie leży skazany na śmierć przez sądy i lekarzy niespełna dwuletni Alfie Evans. Żadne słowa nie są w stanie opisać bezduszności angielskiego systemu prawnego, który w imię źle pojmowanego humanitaryzmu nakazał dziecku powoli umierać, bo tak będzie dla niego „lepiej".
Bezsilność świata
Wedle zgodnych opinii lekarzy chłopiec miał umrzeć w ciągu kilku minut po odłączeniu od aparatury medycznej. Nie umarł. Żyje, choć zapewne śmierć wkrótce zabierze go z tego świata. W jego sprawie zrobiono niemal wszystko. Zaangażowali się w nią papież, politycy (m.in. prezydenci USA i Polski), zwykli ludzie. Znalazł się szpital w Rzymie, który chce się podjąć jego leczenia. Ale wszystko na nic. Międzynarodowa opinia publiczna jest właściwie bezsilna. Za czczą paplaninę, ocierająca się o populizm, należy w tej sytuacji uznać wypowiedź wicepremier Beaty Szydło, że Polska zrobi wszystko, by chłopcu pomóc. Dziś, poza modlitwą za tego malca, w istocie niewiele można dla niego zrobić.
Przy okazji tej sprawy muszą pojawić się pytania o to, gdzie jako ludzie doszliśmy. Czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta