Trzy billboardy za Szczucinem, Małopolskie
Rządzący, którzy ignorują panujące w podlegających im instytucjach patologie, nie mają prawa dziwić się, że nieoświecony lud nie docenił wybudowanych dróg czy nowych stadionów – pisze publicysta.
Oglądając ubiegłoroczny, obsypany nagrodami film Martina McDonagha „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri", można odnieść wrażenie, że opowiedziana w nim historia jest przerysowana. W małym amerykańskim miasteczku dochodzi do brutalnego gwałtu i morderstwa na nastolatce. Pomimo upływu kolejnych miesięcy od zdarzenia, śledztwo prowadzone przez lokalną policję nie posuwa się naprzód. Matka ofiary rozpoczyna własną krucjatę, mającą na celu odnalezienie oprawców jej córki.
Natrafia jednak na opór miejscowych stróżów prawa, lokalnych instytucji oraz społeczności. Policja, zamiast poszukiwać sprawców morderstwa, zaczyna walczyć z matką ofiary, która podważa ich kompetencje. Dochodzi do nadużyć władzy, brutalnych pobić, ujawnienia zmowy lokalnych instytucji reprezentowanych przez członków miejscowej sitwy i wszelkich patologii przez nią reprezentowanych.
Każdemu, kto ogląda ten film oraz posiada silne ideały republikańskie, nasuwa się myśl, że skala absurdów, patologii instytucji państwa, przemocy oraz zacietrzewienia lokalnej społeczności jest tak silna, że nie może mieć miejsca w cywilizowanym kraju, będącym ostoją republikanizmu – Stanach Zjednoczonych. Obserwując również rozwój polskich instytucji i postępy naszej młodej demokracji, można odnieść wrażenie, że sytuacja opisana w filmie nie mogłaby się zdarzyć nawet w Polsce. Jest jednak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta