Polska na co dzień w szarym sosie
Mija kolejny sezon grzewczy. Poprawy stanu powietrza nie widać. Słychać za to obietnice samorządów i pytania o plany władz centralnych. Bartosz Klimas
Oficjalne dane o zanieczyszczeniu powietrza w stolicach polskich województw brzmią doskonale – w 2018 roku nie było dni z alarmem smogowym. Z mniejszych miast wyróżnia się Rybnik, jeden z mistrzów polskiego smogu. Krajowy alarm ogłoszono tam w minionym roku... raz.
Dlaczego jest tak dobrze, skoro jest tak źle? Polskie poziomy informowania i alarmowania należą do najłagodniejszych w Europie (więcej na ten temat w tekście „Czyste tylko sumienie władzy").
I tak, dla pyłu zawieszonego PM10 – który, uwalniany z domowych kominów, jest jednym z zasadniczych składników smogu – poziomy te wynoszą odpowiednio 200 i 300 µg/m sześc. (średnia dla doby). To znaczy, że alarm smogowy ogłaszany jest w polskim mieście dopiero przy sześciokrotnym przekroczeniu średniodobowej normy PM10 (poziomu dopuszczalnego), która jest w Polsce sama jak w pozostałych krajach UE i wynosi 50 µg/m sześc. Takie podejście przybliża nas raczej do standardów azjatyckich, bo podobną skalę zanieczyszczeń można spotkać w metropoliach chińskich i indyjskich. Jednak dzięki tak wysokim progom alarmowym władze RP mogą udawać, że z powietrzem nie jest tak źle.
– O ile taka taktyka mogła być skuteczna w maskowaniu problemu jeszcze kilka lat temu, o tyle obecnie coraz więcej Polaków jest świadomych, jakim zagrożeniem jest smog i jak bardzo złe powietrze mamy w kraju. To wygląda jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta