Trzymał już stery samolotu
Dawid Kubacki i jego skok z 27. miejsca po złoto to jedno z najbardziej niesamowitych zdarzeń w historii polskiego sportu. To z punktu widzenia kibiców, natomiast dla samego bohatera to nagroda za cierpliwość i pracę.
Dawid Kubacki, rocznik 1990, jeszcze nieżonaty, ale mocno zajęty, mieszkaniec Szaflar, modelarz i szybownik, zwykle bardzo spokojny człowiek, który jednak wie, jak można polatać w obłokach, nie tylko na nartach.
W kadrze skoczków jest od dawna, ale dopiero niedawno wyskoczył nad poziomy. Jest idealnym przykładem tych, których w sporcie określa się jako późno rozkwitające talenty. Trenerów miał od młodości kilku, prawie każdego jakoś po swojemu umie docenić, ale dopiero austriacki fachowiec Stefan Horngacher dostrzegł w Kubackim kandydata na mistrza. Nie tylko dostrzegł, ale i szybko wydobył to, co najlepsze.
Znak krzyża
Oczywiście medal ze skoczni normalnej w Seefeld, zdobyty w okolicznościach, które trudno zapomnieć, jest na razie szczytem osiągnięć, ale każdy interesujący się skokami wie, że już od poprzednich mistrzostw świata w Lahti zaczął się proces wykuwania mistrza.
Horngacher dał Kubackiemu pewność, że każda, nawet najmniejsza, cegiełka tworzy fundament sukcesu, że warto czekać, choć główne splendory jeszcze zbierają inni. W Lahti skoczek z Szaflar pomógł drużynie zdobyć złoto, następnej zimy miał z zespołem kolejne brązowe krążki: z igrzysk w Pjongczangu i mistrzostw świata w lotach.
Ten sezon wskazywał, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta