Zawrócił z drogi na manowce
Adam Kownacki o dzieciństwie, przeprowadzce z polskiej wsi do Nowego Jorku i marzeniu o mistrzostwie świata wagi ciężkiej w zawodowym boksie.
Jak to jest, gdy chłopiec spod Łomży opuszcza spokojną, polską wieś Konarzyce i przenosi się z dnia na dzień z rodziną do Nowego Jorku. Jest połowa lat 90., a pan ma siedem lat...
To było jak wyprawa w kosmos, wszystko było dla mnie szokiem, a przy tym nie znałem przecież słowa po angielsku. W szkole nic nie rozumiałem, nie wiedziałem, co mówią do mnie nowi koledzy. Byłem otyłym chłopakiem, więc dochodziły jeszcze niewybredne żarty i głupie uśmieszki, na które odpowiadałem agresją i pięściami.
Jak uczył się pan języka?
Oglądając bajki z napisami, szczególnie taką jedną, „Power Rangers". A że byłem cierpliwy i konsekwentny, jakoś dałem radę.
Tęsknił pan za Polską?
Tak jak tęskni dziecko wyrwane z dobrze mu znanego, bezpiecznego środowiska. Nowy Jork był fascynujący, ale też zupełnie inny, obcy. Tyle że dziecko się szybko przyzwyczaja do nowych warunków i tak też było ze mną. Rodzice mieli trudniej, musieli przy tym ciężko pracować, by nas utrzymać. Ojciec piekarz pracował w piekarni, mama sprzątała domy obcych ludzi i wychowywała trójkę chłopaków urodzonych w Polsce, z których ja byłem najstarszy. Był jeszcze Łukasz, rocznik 1992, i dwa lata od niego młodszy Paweł....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta