Blaski i cienie demokracji
Kto po śmierci Aleksandra Macedońskiego miał dowodzić imperium? Żadnemu z jego oficerów nie brakowało odwagi...
Koniec czwartego wieku przed Chrystusem. Światem niepodzielnie rządzą diadochowie, czyli następcy Aleksandra Macedońskiego, którego zakonserwowane w miodzie truchło spokojnie spoczywa w postawionym w Aleksandrii mauzoleum. Pieczę nad nim trzyma jeden z najprzedniejszych jego wodzów, Ptolemeusz. Prawdziwy mocarz, pan Egiptu, choć nie zdążył dotąd ogłosić się królem. Nikt zresztą z diadochów nie ma na to odwagi. Tak mocny jest jeszcze mit wielkiego Aleksandra i tak silne przekonanie, że imperium powinno niepodzielnie trafić w ręce owego „najdzielniejszego".
Drobny problem tkwi w tym, że spośród wodzów Aleksandra nikomu nie brakuje odwagi. Lizymach w Tracji, Ptolemeusz w Egipcie, Seleukos w Azji, Antygon we Frygii, w końcu syn Antypatra Kassander w Grecji i Macedonii. Każdy zaprawiony w bojach, pełen ambicji i przekonany, że to właśnie jemu fortuna odda pierścień władcy świata. A więc ciągłe wojny. Nieskończone kampanie i zmienna przychylność rezydentów Olimpu.
Kto sięgnie po królestwo? Wtedy, w 307 roku przed Chrystusem, najbliżej przejęcia macedońskiego dziedzictwa wydaje się Antygon, którego z powodu kalectwa (nie miał jednego oka) nazywano Cykloposem. Ów podstarzały wódz przeprowadził wiele...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta