„Halka” w Kasprowym
Światowej sławy polski tenor Piotr Beczała opowiada, dlaczego przez siedem lat zabiegał, by doprowadzić w Wiedniu do wystawienia opery Moniuszki.
Gdy w różnych miejscach na świecie wymieniał pan nazwisko Stanisław Moniuszko, jakie były reakcje?
Na ogół traktowano jako nazwisko nowe, choć oczywiście wśród ludzi w różny sposób związanych z operą niemal każdy coś o nim słyszał. Zarówno „Halka" , jak i „Straszny dwór" nie są hasłami obcymi, ale to jednak taka wiedza z Wikipedii.
Kiedy postanowił pan zająć się Moniuszką intensywniej?
Od jakiś dziesięciu lat w wielu teatrach zacząłem rozdawać partytury. Niestety, nie było dobrych nagrań „Halki", a trudno wzbudzić poważniejsze zaciekawienie widokiem samych nut. Dyrygent się nimi zajmie, ale dyrektorzy zarządzający teatrami raczej nie, wielu z nich nie umie czytać nut, a to oni trzymają władzę.
Podczas swoich recitali śpiewa pan też pieśni Moniuszki.
Z muzyki polskiej wybieram przede wszystkim pieśni Mieczysława Karłowicza, ale często dodaję też kilka utworów Moniuszki. Zawsze spotykają się z zainteresowaniem. Te popularne, choćby „Krakowiaczek" czy „Prząśniczka", zostają w pamięci i są efektowne. Nie da się tego powiedzieć o wszystkich 300 pieśniach Moniuszki, ale to dotyczy każdego kompozytora. U Schuberta też nie wszystko jest arcydziełem.
W pewnym momencie zaczął się jednak konkretyzować pomysł wystawienia „Halki" w Theater an der...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta