Liczą się ropa i prezydent
Władze tak przeprowadziły wybory, że do parlamentu trafił tylko jeden polityk nielojalny wobec przywódcy.
Zamontowane w suficie kamery przekazują na żywo obraz z lokali wyborczych do sieci – stojące na środku pomieszczenia przezroczyste urny do głosowania i kilkudziesięciu obserwatorów, którzy siedzą ciasno w jednym rzędzie, zaglądają do komórek lub coś skrupulatnie notują. Zaskakująco wzorcowo wyglądała organizacja procesu głosowania w jednym z centralnych lokali wyborczych w stolicy Azerbejdżanu, trzymilionowym Baku. Brakowało tylko jednego – wyborców. W ciągu około dwudziestu minut do pomieszczenia weszła zaledwie jedna lub dwie osoby i znów zapanowała cisza. Członkowie komisji wyborczej tłumaczyli, że jest jeszcze zbyt wcześnie i zbyt zimno.
Tego niedzielnego południa nic nie przypominało o trwających w kraju wyborach parlamentarnych. Przez dwie spędzone w mieście doby nie widziałem żadnego plakatu wyborczego i ani jednej ulotki. Niedzielne głosowanie odbyło się tak cicho, że mieszkańcy największego na Kaukazie miasta mogli go po prostu nie zauważyć.
Lepiej niż na Białorusi
W poniedziałek Centralna Komisja Wyborcza Azerbejdżanu (CKW) podała,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta