Historyczne podobieństwa
Analiza wokand prowadzi do wniosku, że obciążenie pracą nowych sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego jest niewspółmiernie małe
Lektura artykułu sędziego Wytrykowskiego z Izby Dyscyplinarnej SN o ustroju owej izby („Czy Izba Dyscyplinarna jest sądem wyjątkowym?") skłania do polemicznego komentarza.
Wypada spuścić zasłonę milczenia na uzasadnienie jego pytania do Trybunału Konstytucyjnego – biorąc pod uwagę obecne standardy pracy tego gremium. Obrazowo opisała je niedawno sędzia TK w stanie spoczynku prof. M. Szafnicka („Nowa rola Trybunału Konstytucyjnego"). Nie sądzę, aby autor pytania nie zdawał sobie z tego sprawy ani z tego, jakiego rozstrzygnięcia należy oczekiwać po organie, do którego skierował swoje pytanie. Co zatem orzeknie Trybunał Konstytucyjny, już z grubsza wiadomo. Istotne jest bardziej, jak obiektywnie status Izby Dyscyplinarnej SN wygląda od strony prawnej i faktycznej.
Drugiej takiej nie ma
Wyobraźmy sobie twór wewnątrz sądownictwa przeznaczony do zadań politycznie istotnych dla obecnie rządzących. Składający się z wyselekcjonowanego aktywu orzeczniczego związanego ze środowiskami owych rządzących, grupujący podzielających identyczne przekonania tudzież na tyle elastycznych, aby się dostosować do ich oczekiwań. Obsadzony przez polityków (bezpośrednio lub pośrednio) w tym właśnie celu i w tym właśnie składzie. Wyodrębniony organizacyjnie na tyle, aby nawet wewnątrz danego sądu cieszyć się wyjątkową autonomią, niezagrożoną działaniami pozostałych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta