Dyktator tłumi zbuntowany naród
Ponad 3 tysiące aresztowanych, setki pobitych i rannych. To bilans szóstego z rzędu „zwycięstwa" Łukaszenki.
Gdy Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że to urzędujący prezydent znów „wygrał" wybory, zdobywając niemal 80 proc. głosów, dziesiątki, a prawdopodobnie setki tysięcy mieszkańców białoruskich miast wyszły na powyborcze protesty. Noc z niedzieli na poniedziałek w białoruskiej stolicy długo będzie się kojarzyć z granatami hukowymi, armatkami wodnymi, kulami gumowymi i z okrwawionymi, rozbitymi pałkami głowami protestujących. Funkcjonariusze OMON-u i wojsk wewnętrznych nie nadążali z blokowaniem ulic, gdyż tłumy protestujących z nawet najbardziej oddalonych stołecznych dzielnic ruszyły w kierunku centrum. – W mieście grzmiało i błyskało jak w sylwestra. Tłum ludzi szedł bez żadnych liderów czy przywódców, w pewnym momencie zapanował chaos. Nikt nie wiedział, gdzie iść i co robić dalej, przecież od niedzieli nie mamy dostępu do internetu, nie wiemy nawet, co się dzieje w innych miastach – relacjonował w poniedziałek „Rzeczpospolitej" jeden z uczestników nocnych protestów w Mińsku. – Na razie odpoczywamy – mówi.
Milicja nie dawała rady
Władze w Mińsku zaskoczyły nie tyle protesty w stolicy, ile w innych miastach kraju: Brześciu, Mohylewie, Homlu, Grodnie, Witebsku, Brześciu, Pińsku, Kobryniu, Baranowiczach. MSW twierdzi, że do „masowych zamieszek"...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta