Pięć dekad temu ukazało się „Paranoid” Black Sabbath
Przełomową dla heavy metalu płytę upamiętnia albumowe wydanie z koncertami w Brukseli i Montreux. JACEK CIEŚLAK
W 1970 r. Black Sabbath byli blues-rockowym zespołem. Nagrywając „Paranoid", stworzyli heavy metal, otworzyli nowy rozdział muzycznej histori" – uważa Rob Halford, wokalista Judas Priest.
„War Pigs" i „Electrical Funeral" nadały płycie wydźwięk antywojenny. „To był czas zimnej wojny. Baliśmy się, że Rosja zrzuci bomby na Anglię i Amerykę" – mówi basista Geezer Butler.
„Paranoid" jest piosenką o facecie, który dzięki maszynie czasu poznał prawdę: świat czeka katastrofa.
Roger Waters z Pink Floyd upierał się, że „Paranoid" to śmieci. Jednak pięć dekad temu album w Anglii poszybował na szczyt listy przebojów, pokonując nagrania Stonesów oraz Simona and Garfunkela. „Widząc, że podobnie jest na wszystkich listach przebojów, mocno się upiliśmy" – wspomina Ozzy.
Do dziś album „Paranoid" sprzedał się w Ameryce w 4 milionach kopii. Już po premierze Butler, którego rodzice uznali muzykowanie za głupotę, pojechał odwiedzić ich rolls-royce'em.