Chaotyczna wojna z dzikimi wysypiskami
Przywracanie funkcjonalności miejscom zniszczonym w trakcie eksploatacji zasobów to rynek, który można porównać do swoistego Dzikiego Zachodu. MARIUSZ JANIK
– Ogólna definicja rekultywacji to po prostu przywrócenie funkcjonalności terenu – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Wojciech Wołkowicz, ekspert Państwowego Instytutu Geologicznego. – Wyjąwszy skrajne przypadki, jak choćby odkrywki po węglu, zazwyczaj nie jest to wyspecjalizowana działalność, to raczej prace ziemne i zajmują się nimi przedsiębiorstwa budowlane, posiadające podstawowy sprzęt: koparki czy ciężarówki – dodaje.
Chodzi bowiem przede wszystkim o dziesiątki pozostałości po niewielkich firmach, które eksploatowały lokalne zasoby. Kto wydobywał piasek lub żwir, a w wielkiej skali – gaz lub węgiel – na podstawie koncesji, jest zobligowany do rekultywacji wyrobiska. Najczęściej wystarczy zasypać wyrobisko do poziomu powierzchni sprzed rozpoczęcia eksploatacji. Tylko w przypadku wielkich kopalni to nierealne – i tam tworzy się duże projekty rekultywacyjne, o charakterze rekreacyjnym czy rolniczym.
To niewątpliwie utrudnia szacowanie wielkości rynku prac rekultywacyjnych w Polsce. Tym bardziej że mowa o branży przedsiębiorstw, które zajmują się tworzeniem projektów rekultywacji, wsparciem w realizacji procedur czy wreszcie samymi pracami na rekultywowanym obszarze (a niejednokrotnie wszystkimi tymi aspektami). Na potrzeby badań...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta