Wzlot, jakiego nie było
Początek XXI wieku to w polskich sportach zimowych czas wcześniej nieznany – skoczkowie narciarscy zapewnili kibicom dwie dekady spełniania marzeń o potędze. Polskie Orły wzleciały, Polacy razem z nimi.
Można śmiało napisać, trawestując znane słowa Winstona Churchilla, że nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. Skoki narciarskie przed rozpoczętą w zimie 2000/2001 erą Adama Małysza nie miały ogromu sukcesów, choć olimpijskie złoto Wojciecha Fortuny, którego 50-lecie obchodziliśmy niedawno, dobrze pamiętano, tak samo jak starsze zasługi Stanisław Marusarza lub Antoniego Łaciaka.
Trzeba było splotu kilku okoliczności: odpornego na zawirowania, niezwykłego talentu chłopaka z Wisły, zamieszania w kadrze skoczków połączonego z rezygnacją ówczesnego trenera, Czecha Pavla Mikeski, objęcia posady szkoleniowca reprezentacji przez Apoloniusza Tajnera z Piotrem Fijasem jako asystentem i wdrożenia nowego pomysłu na Małyszową karierę, z kluczowym udziałem dwóch „doktorów”, czyli fizjologa prof. Jerzego Żołądzia i psychologa Jana Blecharza.
Kronika zapowiadanych zwycięstw
Nowa era polskich skoków zaczęła się w istocie na treningowych skoczniach w Sankt Moritz i Ramsau, gdzie w grudniu 2000 roku Adam Małysz z wieloma innymi zawodnikami ze świata szykował się do Turnieju Czterech Skoczni. To z tych miejscowości popłynęła informacja, że mały Polak z nieśmiałym wąsem skacze w sposób nieosiągalny dla pozostałych. To tam sławny Austriak Andreas Goldberger, widząc...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta