Przyczajony bielik, ukąszony smok
Wizyta Nancy Pelosi na Tajwanie będzie miała dalekosiężne skutki. Pytanie, co przeważy: zimna kalkulacja i chłodna głowa czy też emocje i podrażniona duma – pisze sinolog.
Stosunki chińsko-amerykańskie oparte są na trzech komunikatach: szanghajskim, opublikowanym po słynnej wizycie prezydenta Richarda Nixona w ChRL w 1972 r., o normalizacji stosunków z dniem 1 stycznia 1979 r. oraz uzupełniającym do nich, datowanym na 17 sierpnia 1982 r., który pozwalał Amerykanom sprzedawać Tajwanowi broń. Do tego strona amerykańska dodała jeszcze jeden akt wewnętrzny, przyjętą w kwietniu 1979 r. ustawę o stosunkach z Tajwanem (Taiwan Relations Act), która pozwalała im utrzymywać oficjalne stosunki dyplomatyczne z Pekinem, a nieoficjalne z Tajpej, co z czasem nazwano „strategiczną ambiwalencją”.
Chiny są wielkie i były Amerykanom potrzebne, najpierw we wspólnym froncie wymierzonym w ZSRR, a potem, po ich otwarciu się na globalizację, jako ogromny i chłonny rynek. Tajwan natomiast najpierw był wyrzutem sumienia jako porzucony sojusznik (w 1954 r. podpisano dwustronny sojusz wojskowy), a następnie – w miarę upływu czasu coraz bardziej – kwitnąca demokracja, będąca otwartym wyzwaniem wobec autokratycznego kolosa rozlokowanego na obszarze Chin kontynentalnych.
Naturalnie, pozycję tego drugiego wzmacniało jeszcze położenie. Wystarczy spojrzeć na mapę, by się o tym przekonać: wyjęcie Tajwanu spod amerykańskiej kurateli oznaczałoby nic innego, jak złamanie tzw. pierwszego łańcucha wysp, co pozwalałoby im na bezpośredni dostęp do kontynentu azjatyckiego. Nic dziwnego więc, że już podczas...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta