Policjanci przymkną oko
Emir Kataru narzeka, że jego kraj stał się celem bezprecedensowych ataków, ale przed kibicami rozwinie czerwony dywan – jeśli tylko uszanują lokalne zwyczaje.
21 listopada ubiegłego roku, kiedy gospodarze odsłonili zegar odliczający czas do meczu otwarcia, szef Światowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianni Infantino, który już wówczas na stałe przeprowadził się do Dauhy, nie mógł wyjść z podziwu nad stanem przygotowań do imprezy.
Minęło kilka miesięcy i zegar trzeba było przeprogramować. Katarczycy uznali bowiem, że spotkanie z Ekwadorem – a więc mecz otwarcia – woleliby rozegrać dzień wcześniej, rujnując plany kibiców, sponsorów, nadawców telewizyjnych, piłkarzy, a także samych organizatorów, którzy musieli w trybie pilnym zmienić plan ceremonii zaplanowanych na 100 dni przed rozpoczęciem turnieju.
Nazywanie mundialu w Katarze „wyjątkowym” to truizm. Organizatorzy w kraju położonym na skrawku pustyni nad Zatoką Perską chcą w 28 dni przyjąć milion kibiców z całego świata. Takiego wydarzenia w kraju muzułmańskim jeszcze nie było.
Zderzenie kultur
Dwa najbardziej oddalone od siebie mundialowe obiekty dzieli 70 km. Kiedy cztery lata temu imprezę gościli Rosjanie, kibic podróżujący z Kaliningradu do Jekaterynburga – nie wiadomo, czy znalazł się taki śmiałek – musiał pokonać 3 tys. km. Tym razem największą – obok letnich igrzysk olimpijskich – sportową imprezę świata ugości w praktyce jedno miasto, i to niezbyt duże.
Mundial to dla Katarczyków nie tylko projekt...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta