Wilno mało komfortowe dla Zełenskiego
Konkluzje szczytu NATO nie zaspokoiły ambicji Wołodymyra Zełenskiego ani aspiracji walczącej Ukrainy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo nie mogły. Stały się za to twardą lekcją politycznego realizmu dla Kijowa i reszty świata.
Kilka spraw związanych ze szczytem nie wybrzmiało w polskiej prasie dostatecznie głośno i wyraźnie, choć powinno. Przede wszystkim to, że ustalenia wileńskie w pierwszej kolejności dotyczą poprawienia bezpieczeństwa wschodniej rubieży NATO: wzmocnienia sił szybkiego reagowania, tzw. planów ewentualnościowych, poszerzenia sojuszu o Szwecję. A dopiero w dalszej Kijowa, co jest dowodem, że kwestia ukraińska zeszła w krótszej perspektywie na wciąż kluczowy, ale drugi plan.
To jednak odwrócenie priorytetów, bo światowa opinia publiczna liczyła na to, że związany z wojną na Wschodzie szczyt w pierwszej kolejności skupi się na kwestii przyłączenia do sojuszu Ukrainy. Otóż nie.
Najważniejsza deklaracja dla Kijowa, a więc zaproszenie do członkostwa w NATO, nie padła. Wzmocniła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta