Poczta gasi pożar benzyną. Listonosze rzucą torbami?
Gdy tysiące pracowników państwowej spółki zarabiają pensję minimalną i walczą o podwyżkę, zarząd szykuje sowite premie dla kadry menedżerskiej. Nic dziwnego, że wkrótce może dojść do strajku.
Poczta Polska (PP) znajduje się w fatalnej kondycji finansowej. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, po siedmiu miesiącach br. firma wygenerować miała aż około 400 mln zł straty. Związkowcy alarmują, iż do końca roku państwowa spółka nie ma szans wygrzebać się z tego dołka, a jedynie raczej pogłębi ujemny wynik. To efekt gwałtownie kurczącego się popytu na usługi listowe, przespanych szans na ekspansję na rynku paczek, a także braku rąk do pracy.
W biurze prasowym Poczty nie potwierdzają informacji o rekordowych stratach, ale też im nie zaprzeczają. - Upubliczniamy wyniki finansowe wyłącznie w ujęciu rocznym - usłyszeliśmy w centrali.
Tymczasem zatrudnienie w firmie spada. Zarząd PP prowadzi politykę cięcia miejsc pracy (wydano nawet zarządzenie, by do końca roku nie prowadzić rekrutacji). Jednocześnie operator boryka się z deficytem na tzw. stanowiskach eksploatacyjnych w regionach sieci. A to poważne zagrożenie dla ciągłości i jakości świadczonych usług. Jakby tego było mało, władzom Poczty w oczy zagląda teraz widmo strajku. Wiele wskazuje na to, że listonosze mogą rzucić torbami jeszcze przed wyborami.
Ultimatum związkowców
Pracownikom chodzi o pieniądze. Jak pisaliśmy w sierpniu, aż 26 związków zawodowych domaga się podwyżki rzędu 800 zł miesięcznie. Do żądań...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta