Po co nam minister kultury
Szef resortu kultury nie może być jak człowiek zamknięty w klatce z małpami, które ma uspokoić, lecz musi należeć do ścisłego kierownictwa politycznego rządu – przekonuje publicysta.
Wieści niosą, że „w nowym rządzie trzeba coś dać Rafałowi”, w związku z tym nowym ministrem kultury ma być Aldona Machnowska-Góra, zastępczyni Trzaskowskiego w Warszawie. Jeśli tak się stanie, to w pakiecie, zapewne jako wiceministra, dostaniemy jej najbliższą współpracowniczkę Agatę Diduszko-Zyglewską, przedstawicielkę tzw. lewicy kawiorowej skupionej wokół Krytyki Politycznej. Co obie panie zrobią w nowym rządzie dla polskiej kultury? Odpowiedź jest prosta: dokładnie nic.
Rafał coś musi dostać
Ministerstwo Kultury zawsze było traktowane przez Platformę jako miejsce politycznie nieistotne, Bogdan Zdrojewski został ministrem kultury za karę, bo przecież miał być ministrem obrony, do czego się przygotowywał przez kilka lat, ale przeciwstawił się Donaldowi Tuskowi i pokonał Cezarego Chlebowskiego w wyborach na szefa klubu, więc za karę zamiast wojska dostał artystów.
Zaiste była to kara wyrafinowana, bo w wojsku obowiązują rozkazy, a z artystami jak z dziećmi w przedszkolu – nie słuchają, nie rozumieją albo nie chcą rozumieć. Bogdan Zdrojewski robił, co mógł, był dobrym ministrem, ale nie był ministrem wybitnym z bardzo prostego powodu – nie miał poparcia szefa rządu dla swoich inicjatyw. Miał zapewnić spokój i nie psuć. Jak na Polskę dużo, jak na wyzwania cholernie mało. Z litości nie wspomnę o jego następczyni, której kadencję najlepiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta