Polityczna dywersja z bronią w ręku
Niespodziewany atak oddziałów rosyjskich ochotników na Rosję wywołał zdenerwowanie na Kremlu. Celny cios zadali na dwa dni przed oficjalnym rozpoczęciem wyborów prezydenckich.
W czterech miejscach na granicy rosyjsko-ukraińskiej wybuchły walki. Ich natężenie i sama skuteczność ataku nie jest znana. Tak, jak niewiadomą pozostaje liczebność atakujących i ich zdolności bojowe. Można przypuszczać, że gdyby znaleźli się na froncie, gdzie walki mają takie natężenie, jak w okolicach Awdijiwki czy Bachmutu, mogliby nie dać sobie rady.
Ale zaatakowali z dala od obecnej linii frontu, najprawdopodobniej celując w takie miejsca, gdzie armia Kremla nie zdążyła jeszcze zbudować pasów umocnień nadgranicznych. Miejsce gra na ich korzyść.
Mimo wszystko zagrożenie czysto wojskowe z ich strony nie jest duże. Wątpliwe, by byli w stanie opanować większe miasta, jak np. Biełgorod, nie mówiąc już o półmilionowym i dość odległym od granicy Kursku.
Ale też nie zagrożenie wojskowe z ich strony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta