Zmiany na turystycznej mapie świata
Wyspy Kanaryjskie, Barcelona, Baleary i Amsterdam nie chcą, by przybywało turystów. Ograniczenia wprowadzają nawet Japończycy, bo słaby jen spowodował, że droga dla cudzoziemców Japonia teraz mocno staniała.
Wielkie wycieczkowce, jeszcze do niedawna wyczekiwane, w niektórych portach nie są już mile widziane. Teraz pasażerowie, którzy z nich wychodzą na ląd, uważani są za turystyczną stonkę. I to mimo że miejscowi z nich żyją. Bo jednak ta „stonka” daje pracę restauratorom, hotelarzom, przewodnikom, firmom wynajmującym autokary, sprzedawcom pamiątek.
Na Majorce i Wyspach Kanaryjskich na murach domów pojawiły się napisy „Tourists go Home”. W Barcelonie autobusy miejskie, żeby umożliwić mieszkańcom dojazd do pracy, przestały się zatrzymywać przy wielkich atrakcjach turystycznych – takich jak chociażby słynna katedra Sagrada Familia. W japońskim Kioto mieszkańcy muszą odpuścić kilka kursów, żeby wreszcie móc wsiąść do pojazdu. I mocno narzekają. Władze lokalne w mieście Fujikawaguchiko, położonym w pobliżu słynnej góry, postawili ścianę, która nie pozwala zrobić najlepszych ujęć góry Fudżi jakby wyrastającej z dachu supermarketu. Powód? Bo turystów zrobiło się tylu, że miasto nagle zrobiło się zaśmiecone i trudne do życia.
Na turystyczną mapę świata wpływ mają też zmiany klimatyczne. Na wakacjach niekoniecznie chcemy być świadkiem ograniczeń w dostawach wody, a na południu Hiszpanii to już konieczność. Susza sprzyja pożarom. Turyści obawiają się płonących lasów na południu Europy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta