Autonomia sportu czy degeneracja ideału?
Niezależność ruchu sportowego nie może oznaczać, że stoi on ponad prawem. Musi być wynikiem dialogu między sportem a jego otoczeniem prawnym i społecznym.
Pisane dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego, PZPN i nie tylko.
Hipokryzja. Skandale. Korupcja. Arogancja. Poklepywanie się po plecach z autokratami (Igrzyska Olimpijskie w Soczi, Mistrzostawa Świata w Piłce Nożnej z Katarze etc.). Lista poważnych dolegliwości, które trawią system, zarządzania sportem, jest długa. Przy każdej kolejnej aferze wstrząsającej polską piłką nożną ta była zakładnikiem działaczy i wygodnego dla nich argumentu, że „bez PZPN/UEFA/FIFA nie ma futbolu”. Każda próba leczenia choroby toczącej polską piłkę kończyła się szantażem i groźbą wykluczenia polskich drużyn i polskiej reprezentacji z rozgrywek. Teraz bizantyjskie volty i limuzyny pana Radosława Piesiewicza – Prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego – oraz długo skrywane głębokie patologie i niegospodarność (to chyba za delikatne określenie) wewnątrz polskich zwiazków sportowych potwierdzają jedynie, że zarządzanie sportem nie ma nic wspólnego z ideałem autonomii sportu w imię jego specyfiki. Stało się raczej parawanem dla nieprzejrzystości, cwaniactwa i wygodnego życia działaczy.
Mimo to parasol tak wypaczonej autonomii chroni sportową stajnię Augiasza i drwi z emocji tych, dla których wszystkich sport znaczy coś znacznie więcej niż „fasada garnituru” jednego czy drugiego prezesa, sekretarza…
Autonomia sportu. A może autarkia?
Koncepcja „autonomii organizacyjnej” federacji i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta