Zabłąkana kula. John F. Kennedy, część VII
Istnieje wiele podobnych do siebie lub całkowicie ze sobą sprzecznych teorii dotyczących okoliczności śmierci Johna F. Kennedy’ego. Jedna z nich wydaje się najbardziej racjonalna. Nie tłumaczy przyczyn postępowania Lee Harveya Oswalda, ale wyjaśnia, kto oddał ostatni strzał do prezydenta.
W 2013 r. agencja Associated Press przeprowadziła wśród Amerykanów sondaż na temat ich opinii w sprawie zamachu na Johna F. Kennedy’ego. Aż 59 proc. respondentów wyraziło przekonanie, że zamach nie był dziełem tylko jednego strzelca, 24-letniego Lee Harveya Oswalda, ale szeroko zakrojonym spiskiem, w który było zaangażowanych wiele osób. Tylko 24 proc. badanych zgodziło się z wnioskami Komisji Warrena, że Oswald działał sam. 16 proc. ankietowanych nie miało żadnego zdania. Te badania eksponują pewien osobliwy stosunek ludzi do sprawy śmierci 35. prezydenta USA. Większość chce, żeby zamach miał drugie dno. Są przekonani, że zamach zmienił losy ludzkości, ponieważ dla powojennego pokolenia Amerykanów John Fitzgerald Kennedy był niemal ikonicznym symbolem zdrowego, błyskotliwego i nieprzekupnego przywódcy, który w relacjach międzynarodowych kierował się jedynie szlachetnym pragnieniem ustanowienia światowego pokoju. Niestety był to obraz skrajnie wyidealizowany, a może wręcz fałszywy. Jedynie ludzie z najbliższego otoczenia 35. prezydenta USA wiedzieli, że ich szef był nie tylko kobieciarzem i narkomanem, ale także człowiekiem uwikłanym w mroczne i do tej pory niewyjaśnione interesy różnych organizacji przestępczych.
To był bardzo chory człowiek pozujący na wzór zdrowia. Kennedy nosił utrudniający mu oddychanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta