Udoskonalenie bywa ważniejsze od wynalazku
W dziejach rozwoju myśli naukowej i technicznych wynalazków wielką rolę odgrywały i nadal odrywają rozmaite priorytety. Mówiąc o jakimś zjawisku, interesujemy się zwykle tym, kto pierwszy je odkrył. Od tej generalnej reguły istnieją jednak wyjątki – o jednym takim mało znanym wyjątku chcę opowiedzieć w tym felietonie.
Jak wspomniałem wyżej, gdy opisujemy dzieje jakiegoś urządzenia, jego „ojcem” nazywamy tego, kto pierwszy je skonstruował. Czasem jest to różnica kilku miesięcy, kilku dni albo nawet kilku godzin. To niewielkie wyprzedzenie w czasie decyduje o tym, że jeden twórca okrywa się wiekopomną sławą, a inny, który zrobił to samo, skazany jest na zapomnienie. Dobrze ilustruje to przypadek patentu Grahama Aleksandra Bella na telefon, gdzie twórca podobnego (a nawet nieco lepszego) projektu, Elisha Gray (1835–1901, amerykański inżynier elektryk), tego samego dnia co Bell, 14 lutego 1876 r., chciał złożyć swój wniosek o patent, ale spóźnił się o dwie godziny i jego zgłoszenia nie przyjęto, a patent przyznano Bellowi. Więcej można przeczytać o tym w moim felietonie zamieszczonym w „Rzeczy o Historii” 10 kwietnia 2020 r. („Dzieje telefonu”). Jest on dostępny w internecie.
Nie był pierwszy, a okrył się sławą
Prawie każdy słyszał o wielkim wynalazcy nazwiskiem James Watt. Uważa się go powszechnie za twórcę maszyny parowej – pierwszego w dziejach silnika, który pozwolił na budowę fabryk bez konieczności napędzania maszyn siłą rąk ludzkich oraz bez wiązania ich z niepewnymi siłami natury – takimi jak napęd wodny czy wiatrowy. Każdy z państwa zapewne słyszał, że od tego wynalazku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
