Opór ofiar reżimu Łukaszenki
– Jest w nas coś, co nie pozwala ustąpić tyranii - mówi Mara Tomkovich, białoruska reżyserka filmu „Pod szarym niebem”.
Wyjechała pani z Mińska jako mloda dziewczyna. W Polsce skończyła pani studia dziennikarskie i Warszawską Szkołę Filmową i Szkołę Wajdy. Myślami wciąż jest pani na Białorusi?
Długi czas miałam wrażenie, że muszę się zdefiniować, gdzie żyję. Zdecydowałam się na wyjazd z Białorusi w 2006 r., gdy po raz trzeci w wyborach zwyciężył Aleksander Łukaszenko i wybuchły protesty. Wiedziałam, że w Mińsku nie będę miała szansy na dobrą edukację. W Warszawie już na pierwszym roku studiów zaczęłam pracować w Europejskim Radiu dla Białorusi, później w Biełsacie. Wtedy rzeczywiście myślami byłam wciąż na Białorusi. Gdy zaczęłam studiować reżyserię, poczułam, że zakotwiczam się w Polsce. Ale każdy z tych wyborów w pewnym sensie czegoś mnie pozbawia. Dzisiaj wiem, że nie da się być albo tu, albo tu. To są dwie części mojej tożsamości, które muszą ze sobą koegzystować.
Taki podwójny świat chyba wzbogaca człowieka.
Dopiero wtedy, gdy nie próbujemy wybierać. Ale droga do zrozumienia, że można te dwa światy połączyć i nie czuć się wszędzie obco, to naprawdę długi i nieoczywisty proces.
W Szkole Wajdy zrealizowała pani trwający niespełna kwadrans film „Na żywo”. Dziennikarka z okien mieszkania filmuje protesty, jakie odbyły się w Mińsku po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

