Postępowiec, a może pantoflarz? Mąż z nazwiskiem żony poza statystyką
Choć urzędy stanu cywilnego nie badają, ilu mężów po ślubie przyjmuje nazwisko żony i uznają, że to raczej marginalne zjawisko, taki trend – w czasach równouprawnienia – ma szansę naturalnie się umacniać.
Przyjmowanie nazwiska żony przez męża nie umyka uwagi ekspertów i urzędników, choć trudno ująć je w konkretne statystyki. Zwykle przybiera formę nazwiska dwuczłonowego: jeden to pozostawione przez mężczyznę kawalerskie, drugi dostaje po partnerce. Przyjęcie takiego rozwiązania – jak pokazał ostatnio przykład astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, męża posłanki KO Aleksandry Uznańskiej-Wiśniewskiej – wciąż budzi jednak żywe zainteresowanie (ten aspekt życia Polaka, który poleci w kosmos, bił rekordy popularności wśród wyszukiwanych w sieci), a czasem i krytykę.
– Osobiście nie mam nic przeciwko temu, by to zjawisko się upowszechniało. Sam drugi człon nazwiska przyjąłem od żony, choć ona pozostała przy swoim panieńskim. Dla mnie był to wyraz miłości, szacunku, uznania dla tradycji rodzinnych, równouprawnienia, po prostu naturalnych zmian społecznych – komentuje dr Mirosław Boruta Krakowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.
Tradycja trzyma się mocno?
Danych dotyczących liczby konkretnych przypadków próżno szukać w urzędach stanu cywilnego. Jak informuje kierownik gdyńskiego USC Inocenta Nycz, oba warianty takiego rozwiązania (kiedy to mąż przejmuje nazwisko żony lub oboje przyjmują dwuczłonowe), to wciąż przypadki sporadyczne.
– Ostatni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)