Teraz czas na Niemcy
Europejscy alianci zobowiązują się do powrotu do wydatków na obronę z czasów zimnej wojny. Ale to głównie Berlin wypełni lukę po Amerykanach.
Na tę wiadomość czekano w holenderskiej stolicy w wielkich nerwach. Wreszcie we wtorek rano Biały Dom ogłosił, że Donald Trump przyleci na szczyt NATO. W charakterystycznym dla tej administracji stylu podano, że tuż przed dwudziestą PREZYDENT (jak w oryginale) przywita króla i królową Holandii (wedle protokołu to on zostanie przez monarchów przyjęty). W ten sposób spełnia się najważniejszy cel sekretarza generalnego paktu Marka Rutte: Ameryka pozostanie solidarna ze swoimi europejskimi sojusznikami.
Cena za to będzie jednak wysoka. Holender dzięki niezwykle sprawnej akcji dyplomatycznej zdołał przekonać Europejczyków do drastycznego zwiększenia wydatków na obronę. – Wracamy do poziomu nakładów z czasów zimnej wojny – mówi Camille Grand, były zastępca sekretarza generalnego sojuszu.
Flanka wschodnia
W zadłużonej po uszy i balansującej na skraju recesji Europie nie było to łatwe. Jeszcze dziesięć dni temu nawet tak atlantycki kraj jak Wielka Brytania nie chciał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
