Linoskoczek z Belgradu
Miloszević --ulubiony przeciwnik Zachodu
Linoskoczek z Belgradu
RYSZARD BILSKI
Pierwszy raz zobaczyłem i usłyszałem "na żywo" Slobodana Miloszevicia w 1989 rokupodczas uroczystości na Kosowym Polu, w 600. rocznicę bitwy Serbów z Turkami. Zjechało tam ponad 5 tysięcy autobusów z serbskimi delegacjami z całej Jugosławii i z zagranicy. Samochody były oblepione, a właściwie zaklejone portretami "Slobo", a kierowcyzostawiali sobie w przednich szybach tylko wąskie szparki, przez które obserwowali drogę. Jeden, jedyny autobus, wypełniony zagranicznymi dziennikarzami, wjechał do Prisztiny nie udekorowany. Nie omieszkali wytknąć nam tego policjanci.
Miloszević nawoływał wówczas swoich rodaków: "Serbską sprawę weźcie w swoje ręce, tam, gdzie jest choćby jeden Serb, tam jest i serbska ziemia".
Po raz drugi zobaczyłem Miloszevicia w podsarajewskim Pale 5 maja 1993 roku podczas posiedzenia parlamentu Republiki Serbskiej. Dyskutowano wówczas o planie pokojowym Vance'ai Owena dla Bośni i Hercegowiny. Miloszević, wtedy prezydent Republiki Serbii, zrobił na mnie dobre wrażenie. Mówił z sensem: -- Istnienie ofiar ma swoje uzasadnienie, jeśli służy osiągnięciu jakiegoś ważnego celu. Naród serbski zdobył już w Bośni to, co zamierzał: jest wolny, ma równe z innymi narodami prawa, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta