Nadchodzi meksykański kochanek
Każde jego pojawienie się na scenie wzbudza zachwyt, często graniczący z histerycznym entuzjazmem. Jedna z londyńskich gazet napisała, że wywołuje u widzów "meksykańską gorączkę". Pracownik nowojorskiej Metropolitan Opera po obejrzeniu Rolanda Villazona w "Cyganerii" biegał za nim, krzycząc: "Doprowadzasz mnie do szaleństwa!". Poważni recenzenci porównują go do Placida Dominga czy nawet do Enrica Carusa, zastanawiając się, w czym meksykański tenor przypomina swych wielkich poprzedników.
Produkt dla milionówOstatnie miesiące były dla niego szczególnie udane, o czym świadczy choćby zainteresowanie Rolandem Villazonem ze strony wytwórni płytowych. Fonografia przeżywa kryzys, wielu artystów z kręgu muzyki klasycznej nie ma szans na wydanie płyty, a przed nim drzwi studiów nagraniowych stoją otworem. Jeszcze nie spożytkowano gigantycznego sukcesu ubiegłorocznej "Traviaty" Verdiego z Anną Netrebko i Rolandem Villazonem w rolach głównych, a on wydał trzy kolejne płyty: z renesansowymi utworami Monteverdiego, z ariami z zarzuel, czyli hiszpańskich operetek (w krajach latynoskich to bardzo chodliwy towar) oraz z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta