Indiańska ruletka
Przecierałem oczy ze zdumienia. Nie tak wyobrażałem sobie prawdziwy rezerwat
Indiańska ruletka
Gmach jest ogromny. Właściwie nie jest to jeden gmach, ale cały kompleks. Ten najwyższy to hotel, niższy -- bank, trzeci, najbardziej rozległy -- to gigantyczna hala z ruletką i z automatami do bingo. Betonowo-aluminiowa wyspa wyrasta nad lasem, nad wzgórzami, nad ogromnym parkingiem, który może pomieścić kilkanaście tysięcy samochodów. Nad prerią. Wszystko pachnie świeżością, mokrym tynkiem, posadzoną przed chwilą trawą. Wnętrze jest jeszcze większym zaskoczeniem. Fontanny, sztuczne wodospady owysokości czterech pięter, plastikowe ryby wyskakujące z rwących potoków płynących pod szklaną posadzką. Ostre kolory gryzą się z chromem i z wszechobecnymi złoceniami, kicz miesza się z nowobogackim rozmachem. Goście zapraszani są do środka przez hostessy z niewielkimi piórkami wplecionymi we włosy.
Gdyby nie te piórka
I gdyby nie ogromna rzeźba przedstawiająca indiańską twarz, którą odnajduję w którymś tam hallu, na którymś tam poziomie, na pewno nigdy nie wpadłbym na pomysł, że to miejsce może mieć coś wspólnego z Indianami.
-- A gdzie tradycyjne tipi? Wigwamy? -- zastanawiam się. -- Albo kalumet, czyli słynna fajka pokoju? To co widzę, nie daje mi spokoju. -- A Wielki Duch? Właśnie -- gdzie jest Wielki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta