Nie ma kopyta,nie ma konia
Rozmowa z Antonim Chłapowskim - trenerem i propagatorem sportu jeździeckiego dzieci na pony.
Rz: Jak to się stało, że przed laty, po zdobyciu wielu mistrzowskich tytułów w wyścigach samochodowych formuły Ford, porzucił pan konie mechaniczne i przesiadł się na żywe?
Antoni Chłapowski: Zawodowo „jeździłem formułą”, ale w chwilach wolnych – konno. Już wówczas marzyłem, by pracować ze zwierzętami i być przez cały czas w kontakcie z przyrodą. Dlatego, choć miałem możliwość przedłużenia kontraktu z Fordem, postanowiłem zainwestować w konie. W wyścigach samochodowych jako czterdziestolatek byłbym już niepotrzebny, jeździectwu mogłem ślubować na całe życie. Bądźmy szczerzy: konie mechaniczne można lubić, a żywe się kocha. Te pierwsze są przewidywalne, więc – po jakimś czasie nudne. Żywy koń jest trudniejszy do okiełznania. Nowe zwierzę to nowy temperament i niezależny charakter, którego trzeba się nauczyć.
Trenował pan dorosłych jeźdźców w najbardziej renomowanych stajniach Europy. Dziś propaguje pan sport jeździecki dzieci. Skąd ten pomysł?
W latach 90. nie nauczano w Polsce jeżdżenia na pony. Tymczasem to podstawowa zasada...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta