Polityka nie sprzyja architekturze
Jeżeli chce się zostawić po sobie coś wartościowego, to trzeba mieć wizję miasta przynajmniej na lat 20. W ramach jednej kadencji można pomalować płot - mówi prof. Stefan Kuryłowicz, architekt
RZ: Co można powiedzieć o architekturze III RP?
Unikam określenia III czy IV Rzeczpospolita. Mówmy o architekturze, która zaczyna się pojawiać po roku 1989. Jest inna. Bliższa tego, co się dzieje we współczesnym świecie. Jest wynikiem nieskrępowanego dostępu do literatury, środków technicznych, możliwości podróżowania, obserwacji i uczestnictwa w wydarzeniach decydujących o kierunkach rozwoju architektury. Zaczęły obowiązywać też inne od dotychczasowych polityczne cele. W efekcie pojawiły się u nas przykłady architektury, które są porównywalne ze średnią obiektów tworzonych w rejonach o dłuższej tradycji demokratycznej.
A co by pan wymienił?
Z gmachów publicznych, niestety nadal nielicznych, centrum Manggha w Krakowie, budynek Sądu Najwyższego na placu Krasińskich oraz całą gamę obiektów określanych niezbyt precyzyjnie jako komercyjne, w tym siedziby firm i liczne budynki biurowe, które są ważnym elementem naszych miast i podstawowym obecnie miejscem pracy. Są też wyznacznikiem skoku cywilizacyjnego. Z fabryk, hut czy PGR-ów do szklanych domów, za klawiaturę komputera.
Jest pan zadowolony z biurowców powstających w Polsce?
Z niektórych tak. Są ważne w pejzażu miasta i zapewne przetrwają.
Co to znaczy przetrwają? Będą za 50 lat?
Jeżeli przetrwają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta