„Widoczny znak”. Rząd polski nie zgłasza sprzeciwu...
Dokument niemieckiego rządu dotyczący „Widocznego znaku” ignoruje polskie zastrzeżenia co do sposobu upamiętnienia wysiedlonych. Jego treść świadczy o tym, że polsko-niemiecki dialog jest fikcją – pisze filozof i publicysta
W zeszłym tygodniu polskie media były tak pochłonięte informacją o skardze, jaką pewien amerykański homoseksualista chce wnieść przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, że prawie w ogóle nie zwróciły uwagi na opublikowany przez „Rzeczpospolitą” dokument niemieckiego rządu dotyczący założeń „Widocznego znaku” w Berlinie. Przypomnijmy – chodzi o państwową placówkę upamiętniającą przymusowe wysiedlenia Niemców po wojnie, której kształt stał się przedmiotem politycznego kompromisu zawartego przez rządzącą w Niemczech wielką koalicję kanclerz Merkel.
Dialog jest fikcją
Projekt ten jest reakcją na wcześniejsze próby Eriki Steinbach wybudowania w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom, które w Polsce, ale także w Czechach, wywołało szeroką i bardzo krytyczną dyskusję. Obecny dokument rządowy jest znaczący, ponieważ do tej pory mogliśmy jedynie mówić o intencjach, zapewnieniach oraz deklaracjach niemieckiego rządu.
Dzisiaj wiemy już, jakie są realne założenia rządu Angeli Merkel w odniesieniu do „Widocznego znaku”. Lektura dokumentu budzi zdumienie, ponieważ ignoruje on całkowicie wszystkie uwagi, wątpliwości oraz sprzeciwy formułowane w polskiej debacie na temat różnych form upamiętnienia przymusowych wysiedleń niemieckiej ludności. Jego treść można więc potraktować jako jasną i niebudzącą już żadnych wątpliwości deklarację: polsko-niemiecki dialog jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta