Wojna o leki, czyli harmonizacyjne fałsze
Proces harmonizacji ma dowieść, że leki są bezpieczne i skuteczne, a zatem bez wątpienia jest korzystny dla pacjentów – przekonują pani adwokat oraz aplikantka radcowska
Ukazało się ostatnio wiele alarmistyczno-katastroficznych artykułów dotyczących tzw. harmonizacji leków, tj. dostosowania ich do wymogów wspólnotowych. Ogólnie mówiąc, wynika z nich, że po 31 grudnia 2008 r. pacjenci nie będą mogli kupić tanich polskich leków w aptekach, a cała ta sytuacja jest wynikiem antypolskiej polityki Unii Europejskiej. W sprawie interweniował zresztą sam rzecznik praw obywatelskich, nawołując wręcz do odstąpienia od rejestrowania leków jako bariery dla ich taniości (sic!). Naszym zdaniem cała ta harmonizacyjna histeria wynika z niezrozumienia, o co w sprawie chodzi.
Zagubiona istota sprawy
Wszystkie kraje przystępujące do Unii Europejskiej zobowiązały się do zagwarantowania swoim obywatelom oraz obywatelom innych państw członkowskich, że leki będą bezpieczne i skuteczne. Lek z jednego państwa podlega uznaniu w innym – dlatego konieczne jest istnienie równości standardów.
Przepisy prawa farmaceutycznego obowiązujące w nowych państwach członkowskich były o wiele mniej rygorystyczne niż wspólnotowe. Na podstawie traktatu akcesyjnego nowi członkowie zostali więc zobowiązani do dostarczenia dowodów bezpieczeństwa i skuteczności leków albo (w wypadku braku takich dowodów) do ich wycofania z obrotu. Polska, wbrew temu, co sugerują niektórzy autorzy, nie ma w tym zakresie żadnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta