Giovanni w Dublinie
Irlandia – Polska: Od 30 lat krąży po Europie. Teraz to Irlandczycy odkrywają, że Giovanni Trapattoni bywa tak śmieszny, że aż straszny
Na ławce rezerwowych na stadionie Croke Park usiadł w środę wieczorem trener z zagranicy. Siwowłosy, ale z nienaganną sylwetką. Elegancki i smukły, choć niewiele mu brakuje do siedemdziesiątki.
Właściwie na ławce usiadł tylko na krótko, woli podczas meczu stać albo krążyć przy linii, wymachując rękami i mówiąc coś do siebie. Jest lubiany w swojej ojczyźnie za ten entuzjazm, za niewyparzony język podczas konferencji prasowych oraz poczucie humoru. W kraju, w którym teraz pracuje, też to doceniają.
Wybuchy złości
Ale jest też wiele rzeczy, którymi trener Irlandczyków drażni. Powołuje tylko tych piłkarzy, do których jest przekonany, a na podpowiedzi reaguje wybuchami złości. Od piłkarzy strzelających bramki w silnych zagranicznych ligach woli czasami żółtodziobów, na których nie poznali się jeszcze nawet w ich klubach. Przypomina, że to on w międzynarodowym futbolu przepracował ponad 30 lat i widzi pewne rzeczy lepiej.
Jego przeciwnicy – a tych nie brakuje, zwłaszcza wśród dawnych piłkarzy kadry – powtarzają, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo trener największe sukcesy odnosił w latach 80. z klubem, który był tak silny, że wygrywałby i bez niego.
Ten starszy pan to nie Leo Beenhakker, ale podobieństwa są nieprzypadkowe. Zagraniczni fachowcy do wynajęcia – nie daj Boże starsi i dobrze opłacani – wszędzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta