Feminizm gospodyń domowych
Jeśli w Polsce dojdzie kiedyś do kobiecej rewolty, to nie dokona jej ani Kazimiera Szczuka, ani Magdalena Środa, lecz skromne gospodynie, zwyczajne kobiety, których nie interesuje polityka – pisze publicystka Małgorzata Bilska
Gospodyni domowa kojarzy się z dobrą kuchnią, czułością i poczuciem bezpieczeństwa. Istnieje przekonanie, że mężczyzna musi zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna, podczas gdy kobieta powołana jest do trzech „m” - miłości, małżeństwa i macierzyństwa.
Do niedawna praca kobiety w domu dopełniała się z męską pracą na zewnątrz, co było dość funkcjonalne. Taki podział ról stanowił gwarancję ładu społecznego.
Pierwsze zbuntowały się Amerykanki. Betty Friedan w książce „Mistyka kobiecości” (1963) porównała los pani domu do życia więźnia w obozie koncentracyjnym. Wykonywanie ogłupiających czynności w domu powoduje obumieranie umysłu i erozję talentów. Gdyby jej książka była równie znana w Polsce (do dziś jej nie przetłumaczono, a przecież od jej wydania zaczęła się druga fala feminizmu) jak „Druga płeć” Simone de Beauvoir, to każda feministka deklarująca „jestem zwyczajną panią domu” budziłaby lęk i grozę. Tymczasem pokutuje przekonanie, że gospodyni domowa feministką być po prostu nie może…
Friedan nie zaczęła walki od analiz ekonomicznych, dążenia do władzy i praw lesbijek. Była założycielką pierwszej i największej organizacji feministycznej w Stanach Zjednoczonych (NOW – Narodowa Organizacja Kobiet), a „matką feminizmu” została tylko dlatego, że znalazła poparcie innych gospodyń domowych, kochających matek i żon.
Feminizm wyalienowany
„Kobiety w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta