Łyżeczka z moją metryką
Tylko garstka z 2,5 tysiąca uratowanych przez nią dzieci wie, komu zawdzięcza życie. Sama zawsze zapewniała, że była tylko częścią wielkiej grupy dobrych ludzi. O filmie o Irenie Sendlerowej, który dziś wchodzi do kin, rozmawiamy z ocalonymi przez nią dziećmi
Na plakacie reklamującym film Johna Kenta Harrisona czytamy: „Uratowała więcej ludzi niż Oskar Schindler”. Często była do niego porównywana, czego nie lubiła.
– I nie chodzi tu o licytowanie liczby uratowanych. Schindler zatrudniał tych ludzi, czerpał z ich pracy zyski. Oczywiście to bardzo szlachetne, że uratował im życie, ale nie było to całkiem bezinteresowne – przypomina Elżbieta Ficowska, była przewodnicząca stowarzyszenia Dzieci Holocaustu i jedna z uratowanych przez Irenę Sendlerową. – A jej jedynym interesem było uratowanie kolejnego ludzkiego istnienia. I to jest zasadnicza i diametralna różnica.
Nowe szanse
Niepozorna kobieta zorganizowała doskonale działającą siatkę, której członkowie z narażeniem życia wyprowadzali dzieci z getta. Odbywało się to na różne sposoby. Wywożono je ukryte w samochodach przywożących zaopatrzenie, tramwajach przejeżdżających przez getto, wyprowadzano przekopanymi tunelami, kanałami, najmniejsze wynoszono w walizkach czy pod płaszczami.
Czasami usypiano je i zabierano tłumacząc, że zmarły na tyfus. W ten sposób rodziły się na nowo. Już z nową „aryjską” tożsamością, nowymi rodzicami, nowym życiem.
Najmniej uratowano niemowląt, najwięcej dzieci,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta